Nagroda dla doc. Andrzeja Pluty

Wybitny specjalista, autorytet medyczny, ale przede wszystkim oddany pacjentom lekarz - doc. dr hab. n. med. Andrzej Pluta nagrodzony został w XVII edycji Plebiscytu „Eskulap 2017”. Tytuł laureata otrzymał w prestiżowej kategorii „za szczególne osiągnięcia w dziedzinie medycyny w woj. Podkarpackim”.

Przypomnijmy, iż plebiscyt ma na celu uhonorowanie najlepszych lekarzy, wybieranych przez pacjentów z terenu województwa podkarpackiego, w trzech kategoriach: lekarz rodzinny, lekarz specjalista oraz lekarz dentysta, a także przez kapitułę za szczególne osiągnięcia. Konkurs jest nie tylko wiarygodną oceną profesjonalizmu i dokonań lekarzy, ale pokazuje też, ile dla chorych znaczą lekarskie wsparcie i zaangażowanie.

Duże zasługi medyczne oraz zrozumienie dla pacjentów zdecydowanie cechuje Docenta Andrzeja Plutę - Ordynatora Oddziału Hematologii Onkologicznej Szpitala Specjalistycznego w Brzozowie. Podkarpacie zawdzięcza mu bowiem utworzenie dwóch ośrodków hematologicznych: w Rzeszowie i w Brzozowie, a także pierwszego na Podkarpaciu oddziału przeszczepowego w Brzozowie. - Tak prestiżowe wyróżnienie to powód do dumy dla całej lokalnej społeczności. Z dużą satysfakcją patrzymy na rozwój Podkarpackiego Ośrodka Onkologicznego w Brzozowie. Na wysoką jakość świadczeń medycznych oraz zaangażowanie profesjonalnej kadry. To właśnie ludzie tworzą fundamenty dobrej opieki medycznej, a wytrwała, pełna poświęcenia praca Pana Docenta, leży u podstaw tych fundamentów. Otrzymane wyróżnienie jest dowodem na to, że brzozowska medycyna potrafi sprostać wyzwaniom niesionym przez współczesność – wyróżniać się kompleksowością i jakością usług – podkreślali Starosta Brzozowski Zygmunt Błaż i Wicestarosta Brzozowski Janusz Draguła.

 

Ogłoszenie wyników odbyło się 8 lutego br. podczas uroczystej gali w Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie. W uroczystości wzięli udział m.in.: Wicestarosta Brzozowski Janusz Draguła oraz Dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Brzozowie Antoni Kolbuch. Organizatorem Plebiscytu była Firma „Intermed - Telefoniczna Informacja Medyczna”.

* * *

doc Andrzej PlutaNIE MOŻNA BYĆ DOBRYM LEKARZEM, NIE BĘDĄC DOBRYM CZŁOWIEKIEM

Anna Rzepka: Podkarpacka medycyna wiele Panu zawdzięcza. Jakie to uczucie odbierać nagrodę w tak prestiżowej kategorii?
Docent Andrzej Pluta: Przede wszystkim duża satysfakcja. To docenienie mojej wieloletniej pracy na Podkarpaciu. Na ten sukces złożyła się jednak praca wielu osób, które mi pomagały: Dyrektora Antoniego Kolbucha, Starosty Brzozowskiego Zygmunta Błaża i przede wszystkim moich kolegów, asystentów z oddziału, pielęgniarki oddziałowej, zespołu pielęgniarskiego, i wielu pracowników szpitala, których wszystkich nie sposób tutaj wymienić. To oni wykonali ogrom pracy, aby utworzyć brzozowską hematologię i oddział przeszczepowy. Bez nich nie udałoby się tego dokonać, dlatego nagroda należy się całemu zespołowi.

A.Rz.: Kieruje Pan grupą doskonałych specjalistów?
A.P.: Tak. Prowadzę zespół naprawdę unikalnych specjalistów: 12 asystentów, 7 hematologów i 2 transplantologów klinicznych (dr Dorota Hawrylecka oraz
dr Dariusz Kumorek). Wydaje mi się, że taka kadra mogłaby stanowić podstawę zespołu niejednej z klinik hematologicznych w Polsce. A trzeba zaznaczyć, że jesteśmy ośrodkiem w małej miejscowości, jaką jest Brzozów. Zatem nie miejsce, lecz ludzie decydują o sukcesie. Ci, którzy uczą się, a później przekazują tę wiedzę następnym pokoleniom.

A.Rz.: Spora część hematologów na Podkarpaciu była kształcona przez Pana?
A.P.: Byłem kierownikiem specjalizacji ponad dziesięciu hematologów. W czasie mojej brzozowskiej kariery 2 lekarzy zrobiło specjalizacje z transplantologii, 4 z hematologii. Dwie osoby obroniły prace doktorskie. Muszę przyznać, że nauczanie również daje satysfakcję. Pamiętam stopień kompetencji lekarzy, którzy u nas zaczynali pracę i ten obecny, dzisiejszy. To są ludzie, którzy mogliby podjąć pracę we wszystkich klinikach hematologicznych w Polsce. Powiedziałbym nawet więcej, że ogromna większość dałaby sobie też radę w pracy w ośrodkach zagranicznych np. w Anglii. Tym bardziej, że nasza praca w przychodni czy na oddziale niczym nie odbiega od systemów, które obserwowałem w czasie sześcioletniej pracy w Wielkiej Brytanii. Wdrożyłem taki program również u nas, zaś nasi lekarze bez problemu opanowali ten stopień kompetencji.

A.Rz.: Oznacza to wysoki standard leczenia?
A.P.: Tak, choć niesie to również pewne zagrożenia. Trzeba powiedzieć, że większość lekarzy na naszym oddziale utrzymuje się wyłącznie z pracy w szpitalu. Nie mają praktyk prywatnych czy innych źródeł dochodu. Stanowi to zagrożenie, że jeżeli ich sytuacja materialna nie poprawi się, to mogą wybrać pracę zagranicą.

A.Rz.: Wspomniał Pan, iż sam również przez kilka lat pracował w Wielkiej Brytanii. Jak do tego doszło?
A.P.: Było w tym sporo przypadku. Po tym jak złożyłem wypowiedzenie w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Fryderyka Chopina w Rzeszowie przez kilka miesięcy poszukiwałem pracy. Przypadek sprawił, iż żona znalazła ogłoszenie, że potrzebują takiego specjalisty jak ja właśnie w Wielkiej Brytanii. Po przeprowadzeniu rozmowy kwalifikacyjnej zostałem przyjęty.

A.Rz.: Decyzja o konieczności odejścia z pracy w szpitalu, gdzie również zbudował Pan ośrodek hematologii, brzmi dość drastycznie.
A.P.: To nie była łatwa decyzja, lecz stworzono mi takie warunki pracy, że byłem zmuszony odejść, co zresztą dokładnie napisałem w wypowiedzeniu.

A.Rz.: Los pokierował Pana ostatecznie do Brzozowa. To właśnie tutaj budował Pan historię brzozowskiego szpitala.
A.P.: Tak, choć wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy. Jak i z innych rzeczy. Muszę przyznać, że podejmując się tak dużego przedsięwzięcia, jakim jest tworzenie oddziału hematologii i transplantacji klinicznej chyba nie zdawałem sobie sprawy jak dużego wysiłku organizacyjnego będzie to wymagać - uzyskania aż tylu akredytacji, podołaniu licznym kontrolom i ostatecznie utrzymania wysokiego standardu leczenia. Nie wiem, czy mając pełny obraz tego trudnego zadania, miałbym odwagę, aby się go podjąć.

A.Rz.: A jednak wierzył Pan, że się uda.
A.P.: Wie Pani, ja jestem optymistą z natury. Faktycznie wierzyłem, że dążąc usilnie do celu, można go zrealizować.

A.Rz. Nie było chwil zwątpienia, kryzysów?
A.P.: Oczywiście, że były. I to nie jeden, jednak ostatecznie udawało się je pokonać. Przykładowo, jakieś trzy lata temu brzozowski szpital, jak większość szpitali w Polsce, przeżywał kryzys finansowy. Nie było środków na dalszy rozwój oddziału przeszczepowego, bo brakowało pieniędzy w szpitalu. Wtedy z pomocą przyszli mi prywatni darczyńcy. Pan Jerzy Krzanowski z Krosna, współwłaściciel Grupy Nowy Styl z prywatnych funduszy przekazał nam 50 tys. zł. Drugi darczyńca to pan Jacek Libucha, syn pacjenta, którego leczyliśmy w Brzozowie, z Boston Consulting Group, który wraz z przyjaciółmi uzbierał 80 tys. zł. Otrzymane kwoty przeznaczyliśmy na zakup sprzętu do oddziału przeszczepowego. Naprawdę bardzo cenię bezinteresowny gest tych panów. Nie mogę również nie wspomnieć wsparcia w szkoleniach którego nam udzielały firmy farmaceutyczne, takie jak Roche, Celgene, Novartis. Poprzez utworzenie funduszu szkoleniowego, przyczyniły się one do tego, że kadra lekarska mogła osiągnąć stopień kompetencji, który później zaowocował otwarciem oddziału. Zawsze wspierał mnie też Dyrektor Antoni Kolbuch oraz Starosta Zygmunt Błaż.

A.Rz.: Zatem co teraz, gdy cele zostały osiągnięte, a oba oddziały funkcjonują?
A.P.: Mam nadzieję, że moja praca będzie kontynuowana. Po opanowaniu techniki autoprzeszczepów chcemy wdrożyć przeszczepy allogeniczne czyli przeszczepy od dawców szpiku. Myślę, że zespół, którym kieruje pani dr Dorota Hawrylecka, zacznie przygotowania w tym kierunku.

A.Rz.: A widzi Pan doktor jakieś braki sprzętowe lub kadrowe?
A.P.: Mamy za mało pracowników, za mało rezydentów, którzy wykonują tę trudną pracę. Niestety nie ma wielu chętnych do robienia specjalizacji z hematologii czy transplantologii.

A.Rz.: Skąd taka tendencja?
A.P.: Powód jest bardzo prozaiczny. Są to specjalizacje, które nie niosą ze sobą wielkich korzyści finansowych. Pacjenci chorują na choroby nieuleczalne, niewielki procent z nich można całkowicie wyleczyć, zaś leczenie jest trudne i niewdzięczne. Młodzi ludzie wybierają takie dziedziny medycyny, w których można uzyskać zarówno satysfakcję zawodową, jak i finansową.

A.Rz.: Jaki przypadek medyczny najbardziej Pan Docent zapamiętał ze swojej wieloletniej kariery hematologa?
A.P.: Niestety najbardziej w pamięci utkwiły mi moje niepowodzenia. Czasem wracają wątpliwości, że mogłem zrobić coś lepiej, leczyć pacjentów bardziej skutecznie, postawić lepszą diagnozę. Lekarz kształci się całe życie, od otrzymania dyplomu, aż do końcowych lat pracy.

A.Rz.: Pokusiłby się Pan o podanie definicji dobrego lekarza?
A.P.: Nie będę oryginalny. Już znany przedwojenny lekarz Władysław Biegański powiedział, że nie można być dobrym lekarzem, nie będąc dobrym człowiekiem. Podpisuję się pod tymi słowami.

A.Rz.: Zdaje sobie Pan sprawę, jak bardzo jest ceniony wśród pacjentów?
A.P.: Dowody sympatii ze strony pacjentów są miłe i motywujące. Wiele osób gratulowało mi otrzymanego tytułu. Wykonywanie zawodu lekarza wymaga dużo poświęcenia, musimy nieść chorym wsparcie. Pacjenci chyba doceniają taką postawę.

A.Rz.: A w kim Pan ma takie wsparcie?
A.P.: W mojej żonie – Ani. Wszystko co osiągnąłem zawdzięczam jej, bo ze mną jest trudno wytrzymać.

Nagroda dla doc. Andrzeja Pluty