DSC 4914

Rozmowa z Zygmuntem Błażem - Starostą Brzozowskim w latach 2002-2018

starosta

Sebastian Czech: Cztery kadencje na stanowisku Starosty to rzadko spotykany wynik, biorąc pod uwagę fakt, że starostę wybierają Radni i trudno utrzymać przewagę zwolenników na tak długi czas. Panu się to mimo wszystko udało, co oznacza, że potrafił Pan jednoczyć ludzi, stworzyć z nimi stałą współpracę.
Zygmunt Błaż: Powtarzam od lat przy każdej nadarzającej się okazji, że jak powietrze i woda potrzebna nam jedność i zgoda. To dla mnie swoiste przesłanie, wręcz manifest i myśl przewodnia w publicznej działalności. W związku z tym zawsze powyższe słowa starałem wcielać się w życie. Teorię zamieniać na praktykę. Bo tylko ona odzwierciedla prawdziwe intencje każdego z nas do obowiązków, rozwiązywania problemów, czy wreszcie do drugiego człowieka. W teorii mądrych wielu, bo frazesy rzucać łatwo w przestrzeń publiczną. Trudniej natomiast z ich realizacją, zatem tym większa moja satysfakcja z wieloletniej, dokładnie szesnastoletniej pracy w roli Starosty Brzozowskiego. Starałem się po prostu współpracować z ludźmi w pełnym i właściwym tego słowa znaczeniu. Ciężko siebie oceniać, ale chyba mogę zaryzykować stwierdzenie, że udało mi się. Niech zresztą świadectwem na potwierdzenie mojego przeświadczenia będą właśnie te cztery kadencje. Większość uchwał podejmowana była jednogłośnie, rozmawialiśmy z Radnymi, przedstawialiśmy swoje propozycje, dyskutowaliśmy wspólnie, działaliśmy transparentnie, staraliśmy się być do dyspozycji w razie różnych wątpliwości, czy problemów. Ponadto stworzyliśmy profesjonalny zespół pracowników wykazujących się kompetencjami, rzetelnością, skrupulatnością, tworzących naprawdę dobrą atmosferę. Pracowaliśmy w zgodzie, co również należy uznać za sukces, bo naprawdę nie w każdej instytucji, czy firmie przychodzi się z przyjemnością do pracy.

S. Cz.: Ustępuje Pan z urzędu po szesnastu latach starostowania i na stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości, co w Pana przypadku, działacza Solidarności, pierwszego niekomunistycznego Wojewody Krośnieńskiego jest symbolicznym czasem.
Z. B.: Faktycznie chyba lepszej chwili na przejście na emeryturę nie mogłem sobie wymarzyć. Ponieważ ta data wieńczy w jakiś sposób moją osobistą drogę do niepodległości. Rozpoczęła się ona w roku 1979, kiedy jako niespełna trzydziestolatek uczestniczyłem na krakowskich Błoniach we mszy odprawianej przez Papieża Jana Pawła II podczas jego pierwszej pielgrzymki do ojczyzny. W pamięci mam taki obrazek, kiedy dwa balony wyniosły w górę głowę orła w koronie, skłoniło mnie to wówczas do takiej refleksji, że może w tej Polsce coś się zmieni lub przynajmniej zacznie zmieniać.

S. Cz.: I rzeczywiście zaczęło, i to bardzo szybko, bo już w roku 1980. A Pan w tych zmianach postanowił aktywnie uczestniczyć. Jednym słowem zaangażował się pan w działalność w NSZZ „Solidarność”, czyli opozycyjną, później konspiracyjną. Co w ogóle przeważyło, że zdecydował się Pan na takie życie?
Z. B.: Chyba mam to w genach. Dziadek był Piłsudczykiem, wujek był AK-owcem. Taka pokoleniowa gotowość do poświęceń w imię lepszej przyszłości.

S. Cz.: Zapisując się do „Solidarności”, a następnie będąc jednym z szefów Zarządu Regionu, kreował Pan w pewien sposób rzeczywistość z lat 1980 i 1981.
Z. B.: Przede wszystkim rzeczywistość roku 1980 i 1981 kreowali ludzie: pracownicy zakładów pracy, przedstawiciele różnych zawodów, wykształceni na różnym poziomie. My, jako władze związku, byliśmy ich reprezentantami, wykonawcami zgłaszanych przez nich postulatów. Oczywiście składaliśmy propozycje na realizację niektórych pomysłów, korygowaliśmy pewne tematy, dostosowując je do sytuacji umożliwiających pozytywne załatwienie. Decyzje były podejmowane po wspólnych analizach, precyzyjnie przemyślane. W społeczeństwie widoczny był entuzjazm, nadzieje na lepsze jutro. To było niesamowite. Mobilizowało wszystkich do działania.

S. Cz.: A zwracając się jesienią 1988 roku do załóg zakładów pracy w ówczesnym województwie krośnieńskim z apelem o tworzenie Komitetów Założycielskich NSZZ „Solidarność” miał Pan przekonanie o zbliżającym się przełomie społeczno - gospodarczo - politycznym w Polsce?
Z. B.: Organizując związek od nowa, po stanie wojennym delegalizującym Solidarność na wiele lat, dowiedzieliśmy się, że przygotowywane są listy z nazwiskami naszych działaczy, wyznaczonych do internowania. Ostatecznie jednak władza nie zdecydowała się na konfrontację. To świadczyło o zmianach zachodzących w świadomości partyjnych dygnitarzy, które zwiastowały jakiś przełom. Wyczuwało się, że przemiany w Polsce są możliwe.

S. Cz.: Działalność społeczno-samorządowa wciągnęła Pana na dobre. Był Pan w latach 1990-94 Wojewodą Krośnieńskim, a teraz zakończył Pan czwartą kadencję kierowania Starostwem Powiatowym w Brzozowie.
Z. B.: Praca samorządowa na początku lat 90-tych różniła się od obecnej. Wtedy wszyscy się uczyliśmy administracji, uczestniczyliśmy w tworzeniu rozwiązań prawnych dostosowujących rzeczywistość do nowych wymogów ustrojowych. Później na pewno było łatwiej, ale problemów do rozwiązania nie brakowało. Doszły inne, związane z bezwzględnymi czasem prawami, jakimi rządzi się gospodarka rynkowa. Jedno natomiast w moim działaniu pozostało niezmienne: podejmowanie decyzji, które wpływają na poprawę życia mieszkańców.

S. Cz.: Również mieszkańców powiatu brzozowskiego.
Z. B.: Myślę, że ułatwialiśmy codzienne życie naszym mieszkańcom, stwarzaliśmy ludziom szanse na poprawę bytu. Takie mieliśmy z moimi współpracownikami cele i je realizowaliśmy. Pozyskiwaliśmy spore środki z programów unijnych, czy w postaci rządowych dotacji, co miało olbrzymie znaczenie dla wszystkich zrealizowanych inwestycji oraz planowanych w przyszłości. Nasze zadłużenie jest jednym z najniższych w województwie. Uważam, że wykorzystaliśmy swoje szanse. Zdaję sobie sprawę z różnych niedociągnięć, bo trudno o ludzi nieomylnych, ale uważam, że zaangażowanie moje osobiście, jak i mojej ekipy w rozwiązywanie lokalnych problemów, zaprocentuje również w przyszłości i pozwoli z dobrym skutkiem kontynuować pracę na rzecz powiatu brzozowskiego. Tego następcą życzę.

Rozmawiał Sebastian Czech