Kielbasa

Rozmowa z Bartłomiejem KIEŁBASĄ, pochodzącym z Nozdrzca, 19-letnim piłkarzem I ligowej Resovii Rzeszów, byłym zawodnikiem Stali Mielec.


Marek Szerszeń: Pochodzisz z Nozdrzca, gdzie nigdy nie było jakichś wielkich tradycji piłkarskich. Skąd się zatem wzięło aż takie zamiłowanie do piłki nożnej?

Bartłomiej Kiełbasa: Zawsze interesowałem się i lubiłem piłkę nożną. Gdy byłem małym chłopcem często ze starszymi kolegami graliśmy na boisku asfaltowym koło szkoły w Nozdrzcu. Od trzeciej klasy podstawówki występowałem przez cztery lata w orlikach w Hłudnie. W piłkę nożną grali i zresztą do tej pory w okolicznych klubach grają moi bracia, więc wychodzi na to, że to trochę taka tradycja rodzinna.

W szkole podstawowej brałeś udział w zawodach, turniejach piłkarskich? Utkwiło ci coś w pamięci z tamtego czasu?

Jeździliśmy na różnego rodzaju turnieje, a nawet udało się wygrać powiatowe zawody w piłce nożnej halowej. Grałem też w piłkę ręczną, a z drużyną nawet byliśmy na zawodach wojewódzkich.

Dopiero kilka lat temu powstał klub w Nozdrzcu – LKS „San”. Miałeś okazję grać w barwach tej drużyny?

W klubie z Nozdrzca oficjalnie nigdy nie zagrałem, bo gdy on zaczynał działalność byłem już zawodnikiem Izdebek. Tam trenowałem i tam rozgrywałem mecze, ale dodatkowo też chodziłem na treningi w Nozdrzcu. W tygodniu często więc miałem po cztery treningi. Do Izdebek jeździłem z mamą albo bratem, czasami podwoził mnie też bus z klubu. Wszystko to było dość trudne i czasochłonne, ale jakoś się udawało.

W Izdebkach grałeś przez kilka lat. Jak wspominasz tamten czas?

Mogę powiedzieć, że był to fajny okres. Do tej pory mam tam wielu kolegów, z którymi cały czas utrzymujemy super kontakt. Często pytają co u mnie, jak mi idzie, jak sobie radzę? Zresztą, z kilkoma z nich byłem swego czasu na finale krajowym Piłkarskiej Kadry Czeka w Słubicach, gdzie zajęliśmy czwarte miejsce w Polsce i przeżyliśmy ciekawą przygodę. Wspomnienia więc są przyjemne.

Tam grałeś w trampkarzach, juniorach i seniorach. Na jakiej pozycji występowałeś najczęściej i czy często trafiałeś do bramki rywali?

(śmiech) Zdarzyło się nawet, że stałem na bramce. A z tą pozycją, to było tak, że nieraz zależała ona po prostu od ilości zawodników. Z reguły grałem na „10” lub „8”. Ze strzelaniem goli też bywało różnie. Czy często? Trudno powiedzieć. W juniorach bywały mecze, że wygrywaliśmy 11 – 0, ale też i porażki 0 – 3. Z tego co pamiętam w seniorach w Izdebkach w klasie „A” rozegrałem 11 meczów, strzeliłem 7 bramek i miałem 5 asyst, więc bilans całkiem niezły.

Mając niespełna 17 lat zostałeś wypożyczony do Stali Mielec. W jaki sposób to się stało? Najpierw był wybór szkoły, a później klubu czy było na odwrót?

Ogólnie, odkąd pamiętam zawsze chciałem iść do szkoły sportowej i do takiego klubu, gdzie mógłbym grać i rozwijać się piłkarsko. Zastanawiałem się nad Karpatami Krosno, Stalą Rzeszów, Resovią i szczerze powiem, że miałem mętlik w głowie. W podjęciu decyzji pomógł mi Damian Baran z Izdebek, który był wcześniej w Mielcu. Powiedział, że najlepsza szkółka piłkarska jest właśnie tam. Pojechałem więc na testy i się udało. W tym miejscu chciałbym serdecznie podziękować swoim rodzicom oraz braciom, którzy ze mną jeździli na mecze. Rodzicom dodatkowo też za to, że tak naprawdę oni mnie utrzymywali i dzięki nim mogłem tam być.

W Stali byłeś w akademii, a w listopadzie 2019 roku zostałeś włączony do kadry pierwszego zespołu.Bartek 3

Na początku występowałem w Centralnej Lidze Juniorów, później w akademii i drugim zespole. Na zajęcia pierwszej drużyny zostałem zaproszony przez trenera Dariusza Marca, który obserwował wygrany 5 – 1 sparing rezerw ze Stalą Rzeszów, w którym zagrałem dobry mecz i strzeliłem trzy bramki. 

Po kilku miesiącach treningów nieoczekiwanie dostałeś szansę debiutu w niezwykle trudnym, wyjazdowym meczu z Miedzią Legnica. Obydwie ekipy walczyły wtedy o wejście do ekstraklasy. Kiedy dowiedziałeś się, że wychodzisz w pierwszym składzie?

Szansa debiutu pojawiła się po tym, jak kolega z drużyny Szymon Stasik tydzień wcześniej w meczu pucharowym z Lechem Poznań otrzymał czwartą żółtą kartkę, która eliminowała go z gry. O tym, że zagram od początku oficjalnie dowiedziałem się w dniu meczu z Legnicą. Był lekki stres, ale w sumie tylko do momentu, gdy wyszedłem na boisko i po raz pierwszy dotknąłem piłki. Później to wszystko zeszło ze mnie. Zresztą sam mecz bardzo dobrze wspominam, gdyż udało się go nam wygrać 2 – 1, grając tak naprawdę od 60 minuty w osłabieniu. Dla mnie była to czysta przyjemność, a po końcowym gwizdku duża radość.

Debiut okazał się wymarzony. W opinii wielu zagrałeś bez respektu i byłeś jednym z najlepszych zawodników na boisku.

Wiedziałem przed meczem, że muszę wyjść na boisko i dać z siebie sto procent. Tak też było, więc byłem z siebie zadowolony. Zresztą trener po meczu podszedł do mnie, pogratulował występu i powiedział, że jeśli będę tak dalej pracował, to z pewnością będę miał większe szanse gry.

W sumie można powiedzieć, że miałeś swój wkład w awans Stali do ekstraklasy.

(śmiech) No tak, taki trochę malutki.

Po takim meczu wydawało się, że dla ciebie poważna kariera w Mielcu stoi otworem. Jednak tak różowo nie było. Zawodnikiem Stali byłeś jeszcze tylko miesiąc. Możesz pokrótce wyjaśnić co się wydarzyło?

Szczerze mówiąc, tym tematem jestem już mocno zmęczony i za bardzo nie chciałbym do niego wracać. W dużym skrócie chodziło o to, że Stal musiała zapłacić LKS Izdebki należny ekwiwalent za moje wyszkolenie. Niestety obydwa Kluby się nie dogadały. Stal nakłaniała mnie, bym w jakiś sposób próbował przekonywać prezesa z Izdebek do ugody. Czarę goryczy przelał fakt, że Stal do Izdebek wysłała do podpisu dokumenty niezgodne z prawem. Druga strona nie parafowała ich i niestety z Mielcem musiałem się rozstać.

Z perspektywy czasu masz żal do ówczesnych włodarzy klubu z Mielca?

Nie, nie mam żalu. Nie myślę już o tym. Teraz jest już nowa historia i trzeba się skupić na tym co jest teraz.

Bartek 2Była to bardzo bolesna sytuacja w twoim życiu, miałeś jakiś plan „B” na kolejne miesiące?

Na pewno w Mielcu chciałem zostać, więc moje odejście nie było wpisane w żadne plany. No, ale trzeba było coś postanowić. Wspólnie z agentem doszliśmy do porozumienia, że poszukamy nowego Klubu. Byłem wtedy przez dwa tygodnie na testach w Widzewie Łódź. Jednak po rozmowie z ówczesnym trenerem Widzewa Enkeleidem Dobi, doszliśmy do wniosku, bym spróbował sił w innej drużynie z I lub II ligi, by się ogrywać i łapać meczowe minuty. W końcu udało mi się trafić do Resovii, z którą podpisałem trzyletni kontrakt.

No właśnie, po licznych perturbacjach ostatecznie zakotwiczyłeś na ulicy Wyspiańskiego w Rzeszowie – I ligowej Resovii. Pierwsza runda była niezwykle trudna, praktycznie wszystkie mecze rozgrywaliście na wyjeździe i ostatecznie znaleźliście się na ostatniej pozycji.

Dla nas jako beniaminka była ona bardzo ciężka, ale nastroje cały czas były i są dobre. Mimo, że w pierwszej rundzie nie byliśmy zadowoleni z wyników, to wiedzieliśmy, że jeśli przepracujemy konkretnie przerwę zimową, a wiosną do każdego meczu wyjdziemy maksymalnie skoncentrowani i wykonamy swoją robotę, to jest szansa by powalczyć o utrzymanie w I lidze.

Jak widać jest ona coraz większa, macie kilka punktów przewagi nad ostatnim zespołem w tabeli, a i same wyniki pokazują, że teraz jest zdecydowanie lepiej. Czy to kwestia tego, że w drugiej rundzie gracie głównie u siebie, czy raczej zasługa trenera Radosława Mroczkowskiego?

Myślę, że na naszą postawę ogromny wpływ mają obydwa te czynniki. Uważam, że boisko w Rzeszowie dużo nam dało, bo jednak atut swojego stadionu jest w tym momencie nie do zakwestionowania. Patrząc jednak z drugiej strony bez dobrego przygotowania ze strony sztabu szkoleniowego byłoby to po prostu niewystarczające.

W Resovii jesteś już blisko 9 miesięcy i wystąpiłeś w kilkunastu meczach. Póki co, nie udało ci się jeszcze wyjść w podstawowym składzie. Czy to, że w każdym meczu walczycie na przysłowiowe noże, a każdy zdobyty punkt jest na wagę złota ma na to wpływ? Trener stawia na bardziej doświadczonych zawodników?

Nie wiem czy ma wpływ, czy nie ma. Od siebie mogę powiedzieć, że póki co na każdym treningu daję z siebie maksa i walczę, by w końcu wyjść w pierwszej „11”. Mam nadzieję, że prędzej czy później mi się to uda, a gdy tak się stanie, to zadomowię się w niej na dłużej.

Dyspozycję meczową podtrzymujesz grając w czwartoligowych rezerwach.

Tak, tam też jest walka o utrzymanie, tam właśnie dogrywam mecze i pomagam w utrzymaniu. Aczkolwiek zdarza się tak, że terminy meczów pierwszej i drugiej drużyny się pokrywają, więc z tym graniem jest różnie.

Z Resovią jesteś związany jeszcze przez ponad 2 lata. Raczej będziesz chciał wypełnić kontrakt, czy w przypadku, gdy nie wywalczysz miejsca w pierwszym składzie będziesz próbował szukać nowego Klubu?

Na razie nie myślę o tym. Skupiam się jedynie na tym co teraz, co jest do zrobienia, czyli utrzymaniu Resovii w I lidze oraz na tym, żeby grać i walczyć o te minuty na boisku.

Jakie są twoje atuty, a nad czym musisz jeszcze solidnie popracować?

Jeśli chodzi o atuty to największym chyba jest mój boiskowy charakter. Bartek 4Popracować muszę przede wszystkim nad szybkością podejmowania decyzji, bo czasami ułamek sekundy decyduje o powodzeniu jakiejś boiskowej akcji.

Jak z Twojej perspektywy wygląda gra w I lidze?

Przede wszystkim jest szybsze operowanie piłką. Wiele meczów to typowa walka, można powiedzieć o każdy metr boiska. Niejednokrotnie spotkanie wygrywa drużyna bardziej zaangażowana i zdeterminowana oraz ta, która zostawi więcej zdrowia. Są mecze, gdzie praktycznie gra się od bramki do bramki i brakuje płynnych akcji. Z pewnością jest to trudna liga.

Z terenu powiatu brzozowskiego zaledwie kilku zawodnikom udało się zaistnieć na poziomie ekstraklasy czy I ligi. W tej chwili jesteś ty, Sylwester Lusiusz z Przysietnicy grający w Cracovii i Gabriel Kobylak pochodzący ze Wzdowa, a reprezentujący Puszczę Niepołomice. Jak widać dostanie się na taki poziom sportowy nie jest łatwe, ale możliwe. Co byś radził młodym chłopakom, którzy marzą o większej karierze piłkarskiej niż bieganie po A czy B klasowych boiskach?

U mnie to było tak, że na „kopaniu” piłki spędzałem całe godziny. Wszystko poświęcałem i podporządkowałem temu. Bywało, że rano szedłem na boisko sportowe, wracałem na obiad i znów wracałem pograć w piłkę. Z pewnością więc trzeba dużo pracować. Ale potrzebny jest też talent i trochę szczęścia. Myślę, że przy spełnieniu tego wszystkiego jest realna szansa, by to osiągnąć.

Kto jest twoim piłkarskim idolem?

Wzoruję się na Christiano Ronaldo, który ma znakomitą technikę i jest bramkostrzelny.

Czego ci życzyć w życiu prywatnym, a czego jako piłkarzowi?

Zarówno w jednym jak i w drugim przypadku dużo zdrowia. W tej chwili chciałbym utrzymać się z moim klubem w I lidze i to jest jedyne życzenie. Oczywiście mam inne marzenia, ale nie chciałbym o nich głośno o mówić (śmiech).

Wobec tego dziękuję ci za rozmowę i życzę powodzenia.

Rozmawiał Marek Szerszeń

 

fot. Archiwum Resovia Rzeszów

nowiny24.pl

TVP.pl